27.02-28.02.2016 Śniegołazy

Natychmiast po zakończeniu Marszu ku czci Żołnierzy Wyklętych udaliśmy się na dworzec w Gdyni, by dotrzeć pociągiem do Skorzewa. Stamtąd bowiem wyruszały tegoroczne Śniegołazy w których jak co roku postanowiliśmy wziąć udział. Walka z własnymi słabościami, poznawanie pięknych zakątków naszego Pomorza a w tym roku również zbiórka na cele charytatywne to główne czynniki motywujące do udziału w tym wydarzeniu. Organizator czyli Gdański Akademicki Klub Kadry jak zwykle zapewnił ciekawą i zróżnicowaną trasę. W tym roku na starcie zarówno w Skorzewie jak i Kartuzach (jak zawsze istnieje możliwość wyboru miejsca startu ) prowadzona była zbiórka na Hospicjum dla dzieci prowadzone przez Fundacje Pomorze Dzieciom. Punktualnie o godzinie 20.45 po zapoznaniu się z rozdanymi mapami oraz wysłuchaniu paru informacji od organizatorów na temat trasy oraz tegorocznych sponsorów, ruszyliśmy w drogę. W tym roku liczniejszą niż zwykle grupą albowiem oprócz reprezentacji pomorskiego Niklota i kilku znajomych towarzyszył nam również jeden śmiałek z ONR, który również postanowił spróbować swoich sił w tym nocnym marszu. Nie wątpliwe bardzo sprzyjająca okazała się pogoda- lekki mróz, brak opadów przy jednoczesnej śladowej ilości śniegu. Ostatecznie pokonanie tego liczącego 50.5 kilometra  fragmentu czerwonego Szlaku Kaszubskiego zajęło wraz z paroma przerwami mniej niż dwanaście godzin. Trasa jak wcześniej wspominano była bardzo urozmaicona, przecinając pomorskie lasy, pola i osady z jednym ostrym podejściem na Zamkową Górę,które wypadło mniej więcej w połowie drogi. Czołówka naszej grupy osiągneła metę w  Kartuzach niedługo przed godziną 8 reszta zaś dotarła tam niecały kwadrans później. Następnie pozostało już tylko albo aż przejście przez centrum miasta na peron PKM. Pomimo zawsze towarzyszącego takim wyprawom zmęczenia i walki z samym sobą (najcięższa ,,walka” rozegrała się chyba na 40 kilometrze, gdy po dłuższym odpoczynku w gminnym ośrodku kultury gdzie można było się zaopatrzyć w ciepły kisiel jednego z tegorocznych sponsorów, trzeba było się zmusić do dalszego marszu) na metę dotarli wszyscy uczestnicy naszej grupy. Dla niektórych był to już czwarty ,trzeci lub drugi raz gdy brali udział w tej imprezie. Nie mniej jednak dla dwóch osób był to pierwszy tak daleki marsz. Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania, zmęczeni lecz zadowoleni odjechaliśmy pociągiem do Wrzeszcza, pozostawiając za sobą już w pełni tętniącą życiem stolicę Kaszub.